Reszel - Ludzie znani i szanowani
Tytuł profesora z rąk prezydenta
W dniu 28 listopada 2001 roku w Pałacu Prezydenckim odbyła się uroczystość wręczenia aktów nadania naukowego tytułu profesora. Jedną z osób, która uzyskała ten tytuł jest reszelanin z urodzenia, zamieszkujący w naszym mieście dokładnie ćwierć wieku, pracujący obecnie na Wydziale Nauk Technicznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie - Tadeusz Rawa.
- Panie Profesorze, na samym początku naszej rozmowy proszę powiedzieć, jak dochodzi się do tytułu profesora?
- Aby uzyskać tytuł profesora trzeba trzykrotnie uzyskać pozytywną ocenę w tzw. przewodach naukowych, przeprowadzanych przez rady naukowe, posiadające stosowne uprawnienia. W wypadku stopnia doktora habilitowanego i tytułu profesora ostateczna decyzja zatwierdzająca lub odrzucająca wniosek danej rady naukowej należy do Centralnej Komisji ds. stopni i tytułu naukowego.
- Jak wiem, bezpośrednio po studiach podjął Pan pracę w kortowskiej Uczelni.
- W 1971 roku zostałem przyjęty do pracy w Instytucie Maszyn i Urządzeń Rolniczych Wydziału Mechanicznego Akademii Rolniczo-Technicznej. Zatrudniono mnie w charakterze pracownika naukowo-dydaktycznego na etacie asystenta stażysty.
- Jakie były dalsze etapy Pańskiej kariery zawodowej?
- Po roku, po odbyciu Asystenckich Studiów Przygotowawczych, zostałem zatrudniony na etacie asystenta, a po następnym - na etacie starszego asystenta. Po uzyskaniu stopnia doktora zostałem adiunktem - w 1981 roku. W 1994 roku - po uzyskaniu w 1993 roku stopnia doktora habilitowanego - zatrudniono mnie na etacie profesora nadzwyczajnego.
- Czym zajmuje się Pan na co dzień, jako pracownik naukowo-dydaktyczy?
- Zarówno ja, jak i każdy inny pracownik naukowo-dydaktyczny, niezależnie od zajmowanego stanowiska, zajmuje się dydaktyką, pracą naukową i organizacyjną.
Dotychczas opublikowałem 4 podręczniki i skrypty oraz ponad 125 artykułów i komunikatów naukowych.
Od 1993 roku jestem członkiem Sekcji Mechanizacji Komitetu Techniki Rolniczej Polskiej Akademii Nauk, od 1995 członkiem Olsztyńskiego Forum Naukowego, od 1997 roku członkiem Polskiego Towarzystwa Inżynierii Rolniczej,. W latach 1999-2001 byłem członkiem Sekcji Budowy Maszyn w Komitecie Badań Naukowych. Wcześniej, w latach 1982-1994 byłem członkiem Komitetu Okręgowej Olimpiady Wiedzy i Umiejętności Rolniczych, pełniąc w tym okresie funkcję Przewodniczącego Sekcji Mechanizacji Rolnictwa. Od 1975 roku jestem członkiem Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Rolnictwa i rzeczoznawcą SITR w zakresie mechanizacji rolnictwa.
- Przedstawił Pan swoje zainteresowania i osiągnięcia w pracy zawodowej. Mieszkańców Reszla, jak sądzę, nie mniej, a może bardziej zainteresuje okres wcześniejszy, tj. dzieciństwa, szkoły podstawowej, średniej i wyższej. Jak wyglądał Pański dom rodzinny?
- W domu było nas czworo rodzeństwa: młodszy o dwa lata brat Roman i młodsze, kolejno o dwa lata, dwie siostry: Teresa i Irena. Ojciec pracował zawodowo, matka zaś zajmowała się domem. Aby dorobić na utrzymanie rodziny rodzice uprawiali rolę. Ojciec imał się także prac murarskich, hydraulicznych i innych, angażując do nich także mnie i brata. W domu, i poza nim, pomagając ojcu i matce, wykonywaliśmy niemal wszystko.
- Ale oprócz licznych obowiązków domowych miał Pan, jak sądzę, trochę czasu na zabawy?
- Oczywiście, patrząc z pewnej perspektywy, nie było go wcale tak mało. Z okresu szkoły podstawowej najbardziej wryła się mi w pamięć gra w piłkę nożną w parku u wylotu ul. Łukasińskiego, uprawiana z kolegami z al. Wojska Polskiego i ul. Zwycięzców. Drużynę, z którą rywalizowaliśmy stanowili koledzy z ul. Gen. Zajączka. W okresie wakacyjnym mecze rozgrywaliśmy niemal w każdą niedzielę na tzw. targowicy, znajdującej się przy drodze do Sątop. Wyniki zapisywaliśmy w odpowiednich książeczkach, które każdy z nas posiadał.
- A co w okresie szkoły średniej?
- Po skończeniu szkoły podstawowej przyjęty zostałem do Państwowego Technikum Rolniczego w Reszlu. W Szkole tej oprócz bardzo dobrego wykształcenia zawodowego uzyskałem również wystarczająco dobre do podjęcia studiów wykształcenie ogólne. Zresztą uczniowie tej Szkoły zawsze mieli szczęście do dobrych nauczycieli. Oprócz zajęć obowiązkowych, mogliśmy uczestniczyć w wielu zajęciach poza lekcyjnych. Przez pięć lat byłem w reprezentacji szkoły. W drużynie piłki ręcznej, obsadzono mnie na pozycji bramkarza. W dwóch ostatnich latach pobytu w szkole znalazłem się w drużynie akrobatycznej, a także - o dziwo z moim charakterystycznym, mało wyraźnym i mało dźwięcznym "r" - w kółku teatralnym; pamiętam wystawialiśmy sztukę "Szatan z siódmej klasy", w której grałem rolę profesora.
- Jak widać, było to Panu pisane! Po zdaniu matury studiował Pan w dawnej Czechosłowacji. Niech Pan powie jak do tego doszło?
- W latach sześćdziesiątych stwierdzono, że w polskich uczelniach brakuje kadry naukowej reprezentującej dyscyplinę technika rolnicza. Postanowiono więc skierować w pierwszym rzucie, i to bezpośrednio po maturze, 15 absolwentów techników mechanizacji rolnictwa i techników rolniczych na studia na Wydziałach Mechanizacji Rolnictwa Wyższych Szkół Rolniczych w Pradze i w Nitrze. Na listę kandydatów - w liczbie 30 osób - z Technikum Rolniczego w Reszlu mogła być podana tylko jedna osoba. Rada Pedagogiczna szkoły zadecydowała, że tą osobą będę ja, za co dyrektorowi i wszystkim moim nauczycielom jestem niezmiernie wdzięczny. Po zdaniu egzaminów wstępnych na Wydziale Techniki Rolniczej WSR w Lublinie i po miesięcznym kursie języka czeskiego w Warszawie wyjechałem w połowie września 1966 roku na studia do Nitry na Słowację.
- Niech Pan powie co obecnie łączy Pana z Reszlem?
- Wspomnienia, związane przede wszystkim z domem rodzinnym, który nadal istnieje, gdyż mieszka w nim jeszcze moja mama wraz z moją siostrą Teresą. Reszel to miasto, w którym spędziłem lata młodości. Zawsze gdy się w nim znajdę odwiedzam niemal wszystkie jego zakątki. Widzę, że pięknieje. Moim zdaniem, Reszel, jako unikatowa struktura miejska na Warmii i Mazurach, wymaga ze strony Państwa szczególnej troski i pieczy. Jako reszelanin, dla którego ważny jest rozwój rodzinnego miasta i to nie tylko pod względem jego urokliwości, znalazłem się w Towarzystwie Przyjaciół Reszla.
- Nie związał Pan jednak swojego życia z Reszlem, a z Olsztynem. Dlaczego?
- Wszyscy, którzy ukończyli studia z zakresu mechanizacji rolnictwa w dawnej Czechosłowacji byli zobligowani do podjęcia pracy w wybranych przez siebie polskich uczelniach wyższych. Ze względu na moje miejsce stałego zmieszkania wybrałem najbliżej położoną Uczelnię w Olsztynie-Kortowie. Muszę dodać, że Uczelnia gwarantowała mi uzyskanie mieszkania w ciągu dwóch lat, a to z racji ukończenia studiów z wyróżnieniem; takie były wówczas przepisy, z których, nie ukrywam, szybko i ochoczo skorzystałem.
- Jak ułożyło się Pańskie życie rodzinne?
- Do Kortowa trafiłem jako kawaler. Tu poznałem swoją przyszłą żonę, absolwentkę Wydziału Melioracji SGGW w Warszawie. Nasz ślub odbył się w 1974 roku. Mam dwie córki: starsza Magdalena, już mężatka, jest studentką studiów doktoranckich na Wydziale Chemicznym Politechniki Gdańskiej, a młodsza Katarzyna - studentką III roku kierunku Gospodarka Przestrzenna na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie.
REKLAMA
opublikowano: 2001-12-05, © Artur Galicki,
604