Reszel - Ludzie znani i szanowani
"Wspomnień czar - moje zainteresowania" - rozmowa z Panem Józefem
Mijając Zakład Rzemieślniczy przy ulicy Słowackiego, często spotykam pana witającego wszystkich szczerym uśmiechem. Wiele lat temu, gdy byłam jeszcze dzieckiem widywaliśmy się bardzo często, bo pan ten był moim sąsiadem. Wraz z upływem lat - spotykaliśmy się w zakładzie pracy, w którym oboje pracowaliśmy. Mam tu na myśli pana Józefa Kwiatkowskiego, prowadzącego jedyny w naszym mieście Zakład Usług Ślusarskich, z którego usług niejednokrotnie korzystałam. Ci, którzy znają p. Józefa wiedzą, że jest On doskonałym rozmówcą, ja również o tym wiem, więc zatrzymałam się na krótka pogawędkę.
Już po krótkiej chwili wiedziałam, iż mój rozmówca pochodzi z Rypina. Do Reszla wraz z rodziną przyjechał za namową pana Feliksa Sokołowskiego w 1945 roku i zamieszkał przy ulicy Chrobrego. Rodzina państwa Kwiatkowskich została wpisana do rejestru w miejscowym Ratuszu Miejskim, jako 30-ta rodzina polska. Wśród kolejno przybywających do Reszla ludzi byli min: pani Zabłocka, rodzina Grochockich,… A wiesz, że twojego tatę, też "ściągnąłem" do Reszla?... - pyta mój rozmówca.
Szkoła podstawowa, do której wówczas uczęszczał pan Józef mieściła się w przepięknej, dziś już nieistniejącej willi przy ul. Mazurskiej (obecnie na miejscu dawnej szkoły znajdują się bloki spółdzielcze). W związku z napływem ze wschodu rodzin mających dzieci w wieku szkolnym, budynek szkolny nie mógł dłużej spełniać swej roli, wobec tego po pewnym czasie otwarto szkołę przy ul. Chrobrego i Krasickiego, a obecna cerkiew pw. Przemienienia Pańskiego, służyła jako kościółek szkolny, w którym odprawiane były msze święte dla dzieci i młodzieży.
"Przez 40 lat pracowałem w jednym zakładzie - w 1950 roku zatrudniłem się w Fabryce Maszyn i Urządzeń, gdzie produkowano maszyny rolnicze. Po upływie 5-ciu lat, stopniowo przechodząc w produkcję obrabiarek do drewna, zmieniono nazwę fabryki na obecną - "Rema". Pamiętam, że pierwszym moim dyrektorem był pan Kacykowski. - wspomina pan Józef.
Skąd pomysł na prowadzenie Zakładu Usług Ślusarskich?
"Nie wszystko człowiek naprawi sam, czasami potrzebuje pomocy. Ktoś przyszedł do mnie z zepsutą łyżką wazowa - 2 nity i już zrobione, a tak trzeba byłoby kupić nową. Komuś trzeba coś zlutować, komuś naostrzyć noże i tak to zakres wykonywanych przeze mnie prac, wciąż wzrasta.
Zakład powstał w 1981 roku, pracowałem wówczas na 1/2 etatu. Dopiero po przejściu na emeryturę zająłem się całkowicie pracą w warsztacie. I robię wszystko to, co da się naprawić - dorabiam klucze, naprawiam zamki… Ostatnio np. naprawiałem bardzo stare, zabytkowe zamki z olsztyńskiego zamku. Zdarza się, że dorabiam też elementy do samochodów, szczególnie zagranicznych, do których brakuje części lub są bardzo drogie. Naprawiałem również wiele rzeczy w kościele w Św. Lipce, min. zamek do bramy głównej. Oczyszczając i dorabiając brakujące części drzewa zewnętrznego na kościele, w napisie JHS oraz promieniach z lampy i korony przygotowałem te elementy do złocenia - wiele, wiele pracy ale to trzeba zobaczyć, by wiedzieć o czym mówię.
Jakie ma pan zainteresowania?
"Ryby - czyli wędkowanie, znaczki - czyli filatelistyka, no i oczywiście warsztat - czyli ślusarstwo. Jeśli chodzi o znaczki, to mam ciekawy zbiór - faunę i florę zacząłem zbierać w 1955 roku. Abonament i nie stemplowane znaczki mam od 1960 roku. W swym zbiorze posiadam znaczki nieistniejących już państw: Czechosłowacji, ZSRR, DDR.
Do tego hobby zachęcił mnie nie żyjący już dziś Eugeniusz Kordon. Jest to bardzo wciągające zajęcie, jak się raz zacznie zbierać, to trudno z tego "nałogu" wyjść. Jednak nałóg ten jest bardzo przyjemny i dopóki będę żył nie zrezygnuję z niego.
Udzielam się też w inny sposób -można zobaczyć mnie na stadionie miejskim podczas meczy Orląt oraz podczas Motocrossów. Człowiek musi coś w swoim życiu robić, więc robię.
Wysłuchała Beata Kilanowska, córka Ryśka Czajkowskiego którego pan Józef "ściągnął" do Reszla
REKLAMA
opublikowano: 2004-12-14, © Beata Kilanowska,
2396
Komentarze
Takich ludzi jak pan Józef Kwiatkowski niewielu w życiu spotkałem.
To człowiek NATURALNY w swej wielkości t/z Kultury Osobistej i Mądrości Życiowej. Dla mnie osobiście wielkim zaszczytem jest rozmowa z nim. Pozytywnie nastawiony do życia. Jednym słowem Radosna, Chodzącą ENCYKLOPEDIA.
SZACUNEK przez duże SZ !